List: "Oj te nasze smuteczki..."

Oj te nasze smuteczki...

Dawno nie pisałem dla Ciebie (do Ciebie). Smuteczku mój.

To ja smuteczek Twój.

Nastrój trochę jesienny... No cóż, nie zawsze musimy się uśmiechać.
Przez te „dwa wieki” i tak dużo, zaskakująco dużo, uśmiechaliśmy się. Do siebie nawzajem i do naszych dusz. Do naszych ciał.
I wiemy, że warto się tak do siebie uśmiechać. Przytulać uśmiechem. Patrzeć uśmiechem. Myśleć uśmiechem.

I chyba warto czasem być smutnym. Nie można popaść w rutynę uśmiechania się. Smutek jako przeciwieństwo uśmiechu, jest dopełnieniem całości. Całości uczucia i tego Twego i tego mojego. Naszego wspólnego.

Tęsknię za tym, żeby pisać do Ciebie (dla Ciebie).

Może, by pisać częściej (tak jak dawniej) potrzebuję Twoich rozkazów. Choćby takich drobnych rozkazów. Takich jakie by Czarownica wydawała dla „skazańców” Czarodziejskiej Mocy.

Poddany „ Czarodziejskiej Mocy”. Fajnie to wymyśliłem. Prawda?

Tak sobie myślę, wyobrażam, że gdy kładziesz się spać to zawsze mnie przytulasz. Ja Ciebie zawsze przytulam. Nawet gdy mam ten smuteczek w sobie. Smuteczek nasz emocjonalny.

Może, te nasze smuteczki wynikają z tego, że za bardzo chcemy. Zbyt mocno.

Troszkę spokoju brakuje w naszych działaniach. Brak spokoju powoduję, że nasze serca też są nie spokojne. Nasze emocje zbyt mocno i ekspresyjnie reagują. W nie odpowiednim kierunku.

Serduszkowato mocno Ciebie miłuję. Tak jak mały chłopczyk małą dziewczynkę. Tak jak mężczyzna kobietę. Jak młodzieniec dojrzewającą nastolatkę.

Tak umiem i tak potrafię to w sobie czuć. Może nie zawsze potrafię Ci to dać odczuć. Buziaczku.....